stworzony, by inspirować

Oliviero Toscani: W reklamie wszyscy są blond

Dodane przez: Redakcja 12 maja 2011
Udostępnij

Rok 2011 zaczął się dla Oliviero Roscaniego dość typowo – skandalem. Tym razem poszło o kalendarz stworzony na zamówienie włoskiego stowarzyszenia garbarzy. Temat kalendarza? Nieskrępowane kobiece piękno.

 

 

Trudno stwierdzić, czy garbarze wiedzieli, co robią, dając to zlecenie akurat Toscaniemu. Wystarczy powiedzieć, że dostali dokładnie to, o co prosili. Dwanaście zdjęć przedstawiających zbliżenia kobiecych miejsc intymnych.We Włoszech publikacja wywołała ogromne oburzenie. Minister do spraw równego statusu kobiet i mężczyzn, Mara Carfagna, złożyła oficjalną skargę, twierdząc, że zdjęcia obrażają kobiecą godność. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że sama Carfagna, jako była miss Włoch, wielokrotnie pozowała do bardzo odważnych kalendarzy. W wieku 69 lat Toscaniemu nadal udaje się szokować i zaskakiwać swoimi pomysłami. Jego wypowiedzi są szeroko komentowane, a nowe projekty często omawiane w mediach.

 

Balans na linie

 

Najbardziej fascynuje w nim to, że trudno zdecydować, czy mamy do czynienia z wyrachowanym biznesmenem, czy też z oświeconym artystą wykorzystującym zgniłe mechanizmy świata biznesu, by nauczyć nas wrażliwości. Zdania są podzielone. Lektura wypowiedzi internautów dostarcza tyle samo argumentów za, co przeciw. Najgorsze, że sam Toscani wcale nie pomaga w podjęciu decyzji. Podpowiedzi, jakich nam udziela, na niewiele się zdają. Mówi na przykład, że marketing go nie interesuje.

 

W WIEKU 69 LAT TOSCANIEMU NADAL UDAJE SIĘ SZOKOWAĆ I ZASKAKIWAĆ SWOIMI POMYSŁAMI. JEGO PROJEKTY SĄ CZĘSTO OMAWIANE W MEDIACH.

 

A przecież jego fotografie doskonale sprzedają ubrania, nie tylko Benettona, ale także innych marek, jak Esprit czy Fiorucci. Oliviero balansuje na cienkiej linie: fotografuje modę, nie fotografując ubrań, i buntuje się przeciw kompromisom, współpracując jenocześnie z gigantami przemysłu odzieżowego. W czasach, kiedy był dyrektorem kreatywnym Benettona, firma powiększyła się kilkunastokrotnie, stając się jednym z bardziej rozpoznawalnych brandów odzieżowych na świecie. W niektórych wywiadach Toscani podkreśla ten fakt z dumą, w innych zaś z pogardą odcina się od przemysłu reklamowego, mówiąc: „W reklamie wszyscy są pięknymi blondynami, rodziny są szczęśliwe, samochody nie stoją w korkach, wszystko jest błyszczące, a jedzenie wygląda tak, jakby smakowało niebiańsko. Zadaję sobie pytanie: jak głupi jesteśmy?” A my zadajemy sobie pytanie: jak to w końcu jest, Oliviero? Ratujesz świat czy zbijasz wielką kasę na naszej głupocie?

 

Nazwisko Oliviero Toscani to marka. Tak znana jak Giorgio Armani czy Anna Piaggi.

 

Urodził się w 1942 roku w Mediolanie. Dzięki ojcu – znanemu włoskiemu fotoreporterowi – Oliviero od dziecka miał styczność z fotografią. I to z fotografią szczególną, bo dziennikarską, z całą jej dosłownością i ascetycznością formy. Jedną z bardziej znanych prac jego ojca jest zdjęcie wiszących, zmasakrowanych zwłok Mussoliniego. Dorastanie w domu, w którym takie fotografie są oglądane i dyskutowane, na pewno miało wpływ na rozwój artystyczny Toscaniego. Swoje zdolności rozwijał w Zurychu, studiując fotografię i wzornictwo. Studia skończył w 1965 r. i niedługo potem poznał osobę, która ukształtuje go równie silnie jak ojciec. Trafił do Fabryki Andy’ego Warhola.

 

Mistrzowie prowokacji

 

Warhol, podobnie jak wcześniej Orson Welles, z pełną świadomością sięga po nowe media i język propagandy, by budować swoją legendę i prowokować dyskusję o sztuce. Dzieła Warhola czerpały swą siłę z zapożyczeń – poprzez zmianę kontekstu nadawał on istniejącym w zbiorowej świadomości obrazom nowe znaczenie. Ta technika była od początku prowokacją. Zachęcała do dyskusji o wpływie telewizji i prasy na społeczeństwo, o zniekształcaniu obrazu świata przez media, a także o istocie sławy. Przede wszystkim jednak kolorowe puszki Campbella zmuszały do stawiania pytań o istotę sztuki. Czy wystarczy przemalować zdjęcie Marilyn Monroe, by być artystą? Sam Warhol nigdy nie udzielał jasnej odpowiedzi na te pytania. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jego image opiera się na dwuznaczności. Toscani odebrał w Fabryce gruntowną naukę. W swojej karierze przyjmie rolę prowokatora, którego zadaniem jest stawianie pytań, a nie udzielanie odpowiedzi. Jego prace mają szokować i zachęcać do dyskusji.

 

ŚWIADOMOŚĆ, ŻE OGLĄDAMY PRAWDZIWĄ KREW SPRAWIA, ŻE PRZEKAZ RZECZYWIŚCIE DO NAS DOCIERA. POPATRZ, GDZIEŚ NA ŚWIECIE TO DZIEJE SIĘ NAPRAWDĘ

 

Pierwszy duży skandal udaje mu się wywołać w 1971 r. Wtedy to ukazuje się reklama jeansów o charakterystycznej nazwie „Jesus”. Zdjęcie pokazuje kobiece pośladki (należące do ówczesnej dziewczyny Toscaniego) odziane w skąpe jeansowe szorty. Slogan na billboardzie głosi: „Kto mnie kocha, niech pójdzie za mną”, w wyraźny sposób nawiązując do słów Jezusa: „Jeśli ktoś chce iść za mną, niech się wyprze samego siebie, niech codziennie bierze swój krzyż i niech mnie naśladuje.” (Łk 9, 23). Nawiązanie jest tak jednoznaczne, że Watykan żąda zdjęcia billboardów, a Pasolini (włoski pisarz, reżyser, prowokator, człowiek-legenda) bierze Toscaniego w obronę w swoim felietonie. Dyskusja rozgorzała, sukces został osiągnięty.

 

Cały artykuł możesz przeczytać w Fabrikon MAGAZINE Nr 1

 

 

 

ZDJĘCIA: LIVIO ANTICOLI/GAMMA-RAPHO VIA GETTY IMAGES/FPM, GARETH CATTERMOLE/GETTY IMAGES/FPM, SGP ITALIA SRL/WIREIMAGE/FPM

 

Oficjalna strona artysty: www.olivierotoscani.com
Autor: Michał Michalik dla ★Fabrikon MAGAZINE
 

Reklama

Komentarze

Redakcja

★Fabrikon MAGAZINE jest pierwszym w Polsce magazynem i serwisem internetowym opisującym wszystkie etapy pracy twórczej w produkcjach wizualnych (np. sesje zdjęciowe, pokazy mody, filmy reklamowe). Powstał przede wszystkim, aby inspirować i pokazywać prace najzdolniejszych twórców. e-mail: redakcja@fabrikon.pl

Zobacz wszystkie posty dodane przez tego autora


Kategorie